top of page
88122890_3025877724097418_7529571462278021120_o.jpg

"Boże, który jesteś kobietą o jednej piersi 

Święć się imię twoje, bądź święte ciało twoje, 

Bądź wola twoja w każdym mięśniu i ścięgnie  Dotyku naszego powszedniego daj nam dzisiaj Abyśmy czuli się spełnionymi 

Abyśmy nie czuli się samotnymi

I odpuść nam nasze zwątpienia

I tęsknotę za kobiecością 

Amen" 

 

MW_20200229_9989_web.jpg

BÓG JEST KOBIETĄ O JEDNEJ PIERSI

PREMIERA: 29.02.2020

SCENARIUSZ I REŻYSERIA: ANNA IWASIUTA

WYKONANIE: ANNA IWASIUTA

MUZYKA: WOJCIECH LISOWICZ

czas trwania: ok. 70 minut (bez przerwy)

bilety w cenie: 

fot. Mateusz Wolski [Kieleckie Centrum Kultury]

O SPEKTAKLU

"Bóg jest kobietą o jednej piersi" to dojrzała introspekcja kobiety, której przypadło w udziale materii świata toczyć walkę z rakiem. Nie jest w tym odosobniona, specjalnie wyróżniona czy nieprzeciętnie silna. Walka to nieustanne przyglądanie się i wsłuchiwanie - w ciało, głowę, innych. Ciało przemawia własnym głosem, nie słucha głowy, zanika, twardnieje, przeraźliwie boli. Mięso, kostki, ścięgna. Kiedy kobieta czuje w zenicie swoją kobiecość? Gdy doświadcza utraty. Odjęta pierś nie boli, boli pamięć po niej, którą jest w stanie wypełnić tylko miłość drugiego człowieka. To nie jest sceniczna projekcja cierpienia. To studium kobiety w krańcowej sytuacji życiowej, delikatnie tropiącej zagadkę choroby. Nie ma tu miejsca na odpoczynek, chociaż aktorka poddaje się rytmowi przestrzeni, w której występuje. Rozsmakowuje się w pauzach, tonach, rytmizacji. Rozpoznaje jednocześnie zainteresowanie widzów, od zaciekawienia, biernego towarzyszenia, po odrzucenie. Łzy pojawiają się jakby mimochodem. Za wiele się usłyszało o sobie w tym spektaklu, aby wstydzić się płaczu. Zapadanie się, odgrzebywanie utraconego dotyku, drobinek wspomnień, smaku miłości, czujności cielesnej, wdzięczność." 

 

Fragmenty recenzji Katarzyny Wysockiej, Gazeta Świętojańska 
 

"Chcę mówić o miłości, o marzeniu, o zwycięstwie, o seksie, o kobiecości. Chcę mówić o tym jak prosto zakrzyczeć można strach i o tym, że po wybrzmieniu krzyk zanika, a strach pozostaje. Chcę o tym opowiedzieć, bo seksualność kobiety Amazonki, jej doświadczanie ciała poprzez duszę i duszy poprzez ciało jest czymś niezwykłym. Czymś o czym warto choć przez chwilę usłyszeć."

 

- Anna Iwasiuta

 

po spektaklu zapraszamy na spotkanie z aktorami i toast noworoczny przy lampce szampana !
Ania1.jpg
MW_20200229_0035_prt.jpg

To jest wyznanie miłości.

Ostatnia premiera teatru TeTaTeT nie jest komedią ani farsą. Najnowszy spektakl „Bóg jest kobietą o jednej piersi” traktuje o rzeczach poważnych, ale nie trzeba się bać. Można go polecić wszystkim a zwłaszcza tym, którzy z chorobą nowotworową spotkali się, bo chorują najbliżsi, przyjaciele, znajomi. Autorka i aktora Anna Iwasiuta - Dudek daje im rzadką możliwość wejścia w intymny świat kobiet próbujących na nowo zdefiniować siebie w tym dramatycznym okresie.

Jej sztuka za pomocą tańca, słów, muzyki pokazuje to, czego doświadczają tysiące: życie w pełnym pędzie, wywrócone do góry nogami diagnozą: nowotwór złośliwy. Próba zakrzyczenia strachu niewiele daje, bo kiedy dźwięk cichnie strach nadal jest obecny. Poruszające jest nawiązanie do „Alicji w krainie czarów”, przywołanie magicznych specyfików, tyle, że tym razem karteczka z napisem „Wypij mnie” naklejona jest na kroplówkę a „Zjedz mnie” wskazuje kobiece ciało.

W poetycki sposób aktorka pokazuje zapadanie się w chorobę, rozpacz, szukanie nadziei i walkę.

Ten spektakl jest jednak przede wszystkim wyznaniem miłości, bo drugim jego bohaterem jest On: mąż, partner, którego obecność i wsparcie daje siłę.

Anna Iwasiuta-Dudek bardzo odważnie mówi o najintymniejszych kobiecych sprawach: zmienionym przez chorobę ciele, seksualności, pożądaniu, pragnieniu czułości, dotyku. I dziękuje za to, co otrzymuje od mężczyzny: miłość i czułość.

Jest też ten spektakl wielkim hołdem dla uczuć a wyśpiewane w duecie z Wojtkiem Lisowiczem erotyki wibrują w powietrzu.

Akompaniujący na klawiszach i śpiewający wraz z aktorką Lisowicz jest także autorem muzyki. Muzyki, która tworzy nastrój, to pędzi w otchłań strachu i bólu, zapada się w ciemność, to mozolnie podnosi się, wydobywa by wreszcie znaleźć ukojenie i nadzieję.

Anna Iwasiuta-Dudek jest śpiewającą i tańczącą aktorką i z pewnością opanowanie głosu i ciała pomogło jej w ukazaniu tych skrajnie emocjonalnych stanów. Jednak spektakl ten jest przede wszystkim prawdziwy. Powstał na bazie osobistych przeżyć, zakończonej sukcesem walce z rakiem. Na temat walki z nowotworami pisano i mówiono wiele, jednak sposób w jaki to robi Anna Iwasiuta-Dudek porusza najczulsze struny.

Bardzo dobrze zagrała scenografia złożona z luster i krzywych zwierciadeł. Umożliwiała bohaterce przyglądania się sobie, a także zwielokrotniając odbicie podkreślała, z jak uniwersalnym i powszechnym problemem mamy do czynienia.

Lidia Cichocka \ Echo Dnia Kielce

Lidia Cichocka, Echo Dnia

88257663_3025877327430791_6956556252998533120_o.jpg

Ogromne emocje na premierze spektaklu „Bóg jest kobietą o jednej piersi”

Opowieść o nierównej walce z chorobą, miłości, zrozumieniu, akceptacji, poszukiwaniu siebie, ale też rozważania o kobiecości i cenna lekcja dla każdego. Za nami druga w tym roku premiera w kieleckim Teatrze TeTaTeT. Tym razem pokazany został spektakl pod tytułem „Bóg jest kobietą o jednej piersi”. Autorką tekstu jest aktorka Anna Iwasiuta-Dudek.

Inspiracją do stworzenia tego monodramu była jej własna historia, związana z chorobą nowotworową. Swoje trudne przeżycia przepuściła przez artystyczną wrażliwość. Jak sama mówi, dziś już z dystansu patrzy na wydarzenia sprzed ośmiu lat, ale to nie oznacza, że spektakl jest wyzuty z emocji. Wręcz przeciwnie, jest ich aż nadto. Ważnym elementem jest również muzyka skomponowana przez Wojciecha Lisowicza, który także pojawia się na scenie.

Widzowie, bez względu na wiek, wychodząc z przedstawienia, nie kryli, że są poruszeni.

- Spektakl był mocny. Były łzy, były momenty zastanowienia, refleksji. Myślę, że każdy powinien go zobaczyć, szczególnie kobiety - mówiła pani Joanna.

- Zdecydowanie spektakl był przejmujący, wzruszający. Duże wrażenie robi to, że autorka ma własne doświadczenia związane z przeżyciem choroby nowotworowej. Można sobie wyobrazić tę drogę, którą ona przechodziła. Fantastyczny spektakl - dodała z kolei pani Magdalena.

- Nie spodziewałem się aż takiego rezultatu - przyznał Szczepan Mróz ze Stowarzyszenia Pamięci Ponury-Nurt, z którym współpracuje Anna Iwasiuta-Dudek.

- To przeszło najśmielsze oczekiwania, zarówno treść, jak i wykonanie. To jest majstersztyk. Śpiew, muzyka i tekst przede wszystkim, ale także scenografia. Monodram jest trudną sztuką, ale nie było momentu, żeby można się było nudzić. Cieszę się, że mogłem w tym uczestniczyć. Gratuluję tym, którzy to widzieli - dodał.

Choć sztuka koncentruje się na kobiecie, jej walce z chorobą i mówi o poszukiwaniach w okaleczonym ciele kobiecości, to jest to także cenna lekcja dla mężczyzn, dla każdego. Mówił o tym pan Konrad.

- Mam doświadczenie z tą chorobą. Moja żona była chora na raka krtani. Z kolei moja mama w wieku 78 lat zachorowała na raka piersi, miała mastektomię. Ojciec mój zmarł na raka prostaty. Ten temat zatem dotyczy każdego. Dla mężczyzny też jest to jakieś przeżycie - zauważył.

Spektakl honorowym patronatem objęło Świętokrzyskie Centrum Onkologii. Izabela Opalińska, rzecznik tej instytucji zwróciła uwagę na istotny przekaz monodramu.

- Pani Ania pomimo tego, co ją spotkało, potrafiła się odnaleźć, zbudować na nowo. Mało tego, udało się jej stworzyć coś, co będzie użyteczne dla innych. Niesamowita rzecz, niesamowite emocje, ale całość daje nadzieję, że można się w tym wszystkim odnaleźć, że mimo choroby można się poczuć kobietą. Ale zaznacza też, jak ważne jest to wsparcie, że jest ktoś, kto nas w tym wszystkim prowadzi. I jest też nauka, żeby walczyć, żeby walczyć o sobie, bo za każdym razem nowotwór, który spotyka kobietę, to jest walka o siebie, o kobiecość, o rodzinę i żeby się w tym wszystkim nie pogubić - podkreśliła.

Dorota Klusek | Radio Kielce

87819108_3025877707430753_3928362936451465216_o.jpg

Są spektakle wobec których zawiesza się zwykłe odczytania (oparte na interpretacjach, wskazywaniu metatekstów i etc.), bowiem ich siła przekazu jest aż tak wielka, że nie zostawia zbyt wiele przestrzeni na tego typu rozważania.  Takim jest kolejna propozycja Teatru TeTaTet, zatytułowana „Bóg jest kobietą o jednej piersi".

Autorką scenariusza, reżyserką i wykonawcą jest kielczanka Anna Iwasiuta – Dudek. Spektakl jest oparty na jej własnych przeżyciach związanych z chorobą nowotworową jakiej aktorka doświadczyła w przeszłości. „Chcę mówić o miłości, o marzeniu, o zwycięstwie, o seksie, o kobiecości. Chcę mówić o tym jak prosto zakrzyczeć można strach i o tym, że po wybrzmieniu krzyk zanika, a strach pozostaje. Chcę o tym opowiedzieć, bo seksualność kobiety Amazonki, jej doświadczanie ciała poprzez duszę i duszy poprzez ciało jest czymś niezwykłym. Czymś o czym warto choć przez chwilę usłyszeć” – mówi artystka.

 

Dawno nie widziałem tak skupionej publiczności teatralnej, jak ta w trakcie premiery spektaklu (29 lutego 2020 roku na małej scenie KCK). Wszyscy wiedzieli bowiem, że nie mają do czynienia z wydumanym pseudofeministycznym problemem, ale z autentyczną historią kobiety, która stała przed nimi na scenie.

 

Rozmawiałem z  wieloma osobami i większość  z nich bała się, że będą epatowani cierpieniem chorej osoby. (Wychodzi na to, że jesteśmy jednak przytłoczonym społeczeństwem i nie bardzo chcemy do swoich, dokładać cudzych jeszcze problemów, boimy się bowiem, że może się zdarzyć, iż nasza empatia może przejść wówczas w swoje przeciwieństwo, co się nie aż tak rzadko wydarza). Jednak tak się nie działo – owszem i o nim – cierpieniu była mowa, ale nie to było istotą tej propozycji.

Dla wielu zapewne jest to spektakl o miłości, która wobec przypadkowości życia, miażdżącej jego dotychczasowe sensy, nadaje życiu „Amazonki” inny wymiar. Ocala ją. Może lepiej - pozwala żyć dalej.

 

To prawda - spektakl jest w pewnej części jakże zrozumiałym lamentem nad stratą części samej siebie, własnych wyobrażeń na swój własny temat, które towarzyszyły kobiecie dotychczas, ale ostatecznie jest okazją do… afirmacji życia i wypowiedzenia peanu na temat miłości.

 

W jednej ze scen fizycznie niesprawna w chorobie bohaterka ma obsesyjny sen, o tym że swobodnie biega, płynie w powietrzu nie powstrzymana przez biologię. Tę tęsknotę zrozumie tylko ten, kto utracił swoją dawną sprawność. Można ją utracić na dwa sposoby: wskutek nagłej choroby, kontuzji, albo wskutek entropii, która funduje nam starość. Oczywiście są jeszcze ludzie, którzy nigdy „nie fruwali” i im będzie trudno zrozumieć tę metaforę straty.

 

Jednak dla mnie to była sztuka jeszcze o czymś innym i wierzę, że jej autorka się ze mną zgodzi. „Myśl przychodzi, gdy <<ona>> tego chce, a nie gdy <<ja>> tego chce; kto mówi, że podmiot <<ja>> jest warunkiem orzeczenia <<myślę>> ten zafałszowuje stan faktyczny” – mówił Fryderyk Nietzsche w „Poza dobrem i złem”.

Widowisko Anny Iwasiuty-Dudek, to opowieść o obsesyjnych myślach, które wciąż przypominają o stracie. Myślach z którymi trudno się uporać. Niektórzy mówią nawet, że to niemożliwe. Inni, że przydarza się oświeconym. W przypadku nas zwykłych ludzi, tak przywiązanych do tego na co składa się życie (czyli także do swoich myśli ujętych w różne matryce). Niekiedy tylko miłość drugiego człowieka unieważnia to reprodukowanie przeszłości i osadza istotę ludzką w tu i teraz, pozwala poczuć się znowu… szczęśliwym. Przynajmniej od czasu do czasu.

 

Nie mamy mocy zmieniania myśli, nie jesteśmy za nie odpowiedzialni, ale mamy moc wpływania na nasze działania. A nowe działania produkują nowe myśli. Trwa nieustanna zmiana. To nasze ludzkie przekleństwo, ale i… wybawienie.

 

Annie Iwasiucie-Dudek (m.in. świetny wokal, dykcja bez tej nieznośnej panującej powszechnie postmodernistycznej maniery, którą szybciej byłoby sparodiować niż teraz opisać) na scenie jako druga osoba śpiewająca obok niej, towarzyszy udanie młody pianista Wojciech Lisowicz. Spektakl jest niesłychanie ascetyczny. Za scenografię wystarcza kilka luster deformujących odbicia. Przygotowany na tę okoliczność tekst – jest podawany w formie mówionej i śpiewanej. Aktorka mogłaby, ale nie epatuje chorobą. Np. mamy tylko czytelne sygnały - biały makijaż twarzy i bandaże krępujące kobiece ciało. Dwa sceniczne stroje. I tylko tyle. Plus światło. A całe widowisko jest ”uszyte” wg tradycyjnego teatralnego Logosu. A i tak całość ma nietuzinkową moc przekazu.

 

Niektórzy myśliciele mówią, że po epoce słowa, nadeszła teraz epoka bezpośredniego transferu przeżyć, w tym celu już się wykorzystuje doświadczenia i technologie związane z rzeczywistością wirtualną (np. w teatrach jest teraz mnóstwo zdobyczy techniki, często aktor zaczyna być tylko do tego dodatkiem). Kolejna propozycja Teatru TeTaTet pokazuje że – jeśli w aspekcie twórczości chodzi o to, żeby ktoś chociaż chwilowo wszedł w cudzy świat i go doświadczył – niekoniecznie potrzeba zaawansowanych technologii, wystarczy szczerze i dobrze opowiedziana istotna historia drugiego człowieka. I co najważniejsze - bez pretensji do zmieniania w sferze społecznej świata.

 

Zatem propozycja Anny Iwasiuty-Dudek, chociaż autentyczna i wzruszająca, będzie kompletnie nieużyteczna w  propagowaniu dyktatów i utopii współczesnego dominującego ruchu, który niestety podszył sie "pod" i wyparł feminizm.

dr Krzysztof Sowiński |  bezprzeginania.blogspot.com

jk200225-tet16-162416.JPG

multimedia

galeria zdjęć

fot. Anna Maria Biniecka

fot. Mateusz Wolski (Kieleckie Centrum Kultury)

fot. Paweł Olszacki | PREMIERA 29.02.2020r. (powyżej)

fot. Paweł Olszacki | PRÓBA DLA MEDIÓW / KONFERENCJA PRASOWA (poniżej)

bottom of page