PREMIERA: 26.05.2018
autor: PAUL ELLIOTT
przekład: BOGUSŁAWA PLISZ -GÓRAL
reżyser: MIROSŁAW BIELIŃSKI
scenografia: BOŻENA KOSTRZEWSKA
kostiumy: KLARA KOSTRZEWSKA
muzyka: PAWEŁ PIOTROWSKI
ruch sceniczny: MAŁGORZATA ZIÓŁKOWSKA
projekcja: GRZEGORZ KACZMARCZYK
czas trwania: 75 minut (bez przerwy)
UMRZEĆ ZE ŚMIECHU
(Exit Laughing)
O SPEKTAKLU
Komedia "Umrzeć ze śmiechu" Exit Laughing autorstwa Paul'a Elliotta w tłumaczeniu Bogusławy Plisz - Góral w reżyserii Mirosława Bielińskiego.
Potężna dawka dobrego humoru, nieoczekiwane zwroty akcji, pełne dowcipu dialogi, fantastyczna obsada to zagwarantuje Państwu Teatr TeTaTeT w komedii UMRZEĆ ZE ŚMIECHU.
Spektakl, którego głównym tematem jest przyjaźń czterech nietuzinkowych kobiet. Przyjaźń, której nawet śmierć nie jest w stanie zakończyć. Jeśli przez ostatnie trzydzieści lat, największą przyjemnością czterech pań była cotygodniowa, wieczorna gra w karty, fakt śmierci jednej z nich może być katastrofą. Jednak nie dla Connie , Millie i Leny. Te trzy damy z Południa postanawiają urządzić pożegnalny wieczór swojej przyjaciółce Mary. Wypożyczają w sposób mało legalny prochy z domu pogrzebowego i rozpoczyna się impreza po której nic już nie będzie takie samo. Błyskotliwa komedia, która bawi i wzrusza do łez, ale także zmusza do głębszej refleksji nad życiem.
Światowa prapremiera tej sztuki odbyła się w Nowym Jorku, gdzie po wielu latach obecności na scenie przeszła do legendy teatru jako jedna z najbardziej dochodowych sztuk ostatnich lat.
Umrzeć ze śmiechu, by zacząć korzystać z życia.
Miała bawić i bawiła. Widzowie salę opuszczali z uśmiechami na twarzy, a spektakl nagrodzili owacjami na stojąco. W Dzień Matki aktorska para - Teresa i Mirosław Bielińscy - zainaugurowali działalność stworzonego przez siebie Teatru TeTaTeT sztuką "Umrzeć ze śmiechu".
Pierwsza premiera nowego kieleckiego teatru założonego przez aktorską parę za nami. W sobotę, 26 maja w Centrum Biznesu w Kielcach widzowie mogli oglądać pierwszą sztukę Teatru TeTaTeT - "Umrzeć ze śmiechu" Paula Elliott'a. Spektakl wyreżyserował Mirosław Bieliński.
- Wszystko wskazuje na to, że uczestniczą państwo w historycznym wydarzeniu, bo dziś właśnie rodzi się w tym miejscu Teatr TeTaTeT - teatr komediowy, niezależny, dostarczający rozrywkę. Pragniemy zaoferować wszystkim dobrą zabawę, która ma wnieść do naszego życia więcej optymizmu. Na początek, może odrobinę przewrotnie, chcemy zaproponować, by państwo umarli ze śmiechu - mówił tuż przed rozpoczęciem spektaklu reżyser i twórca Mirosław Bieliński.
Tematem sztuki jest wieczór trzech dojrzałych dam, które spotykają się na brydża. Moment, w jakim je poznajemy, jest szczególny - właśnie wróciły z pogrzebu przyjaciółki Mary, jednej z uczestniczek cotygodniowej gry. Okoliczności, w jakich się znajdują, są smutne z początku, jednak wszystko zmienia się w momencie, gdy jedna z dam - Millie (w tej roli doskonała Ewa Pająk) przychodzi na spotkanie z urną wypełnioną prochami zmarłej przyjaciółki. Od tego momentu rozpoczyna się cykl nieoczekiwanych zdarzeń, po których już nic nie jest takie samo.
Sztuka wyreżyserowana przez Mirosława Bielińskiego faktycznie bawi. Spodoba się fanom czarnego humoru, którego tu nie brakuje. Rozśmieszają kreacje stworzone przez aktorów. Od samego początku idealnie w rolę wchodzi Beata Pszeniczna, która gra nie wylewającą za kołnierz Lenny. Zabawną w swoim oderwaniu od rzeczywistości Millie świetnie oddaje Ewa Pająk. Najbardziej jednak rozśmiesza Andrzej Plata (brawa za taniec) - odkąd tylko pojawia się na scenie, sztuka nabiera komediowego rozpędu.
Premiera została odebrana przez publiczność bardzo przychylnie. Spektakl otrzymał owacje na stojąco, a widzowie opuszczali widownię w dobrych nastrojach, z nieukrywanymi uśmiechami na twarzy.
Spektakl, choć zasadniczo bawi, to także poddaje pod rozwagę sprawy bliskie każdemu człowiekowi - starzenie się, choroby, miłosne niepowodzenia, szarą codzienność. Namawia, by podejść do nich z większym dystansem, zwyczajnie korzystać z życia i mieć z niego trochę przyjemności.
Recenzja: Izabela Mortas | Echo Dnia Kielce
Dear Mary
Droga Mary,
Już drugi raz w swojej karierze recenzenckiej piszę list do bohatera spektaklu. Wiem, powtarzam się, ale naprawdę szkoda by było, żebyś nie dowiedziała się, jak tam ta Twoja stypa poszła w Kielcach.
Kochana, nie musisz się o nic martwić. Wiem, jesteś, pardon, byłaś, maniaczką planowania. Jednak, nie zaplanowałabyś tego lepiej jak zrobili to ci wariaci zaangażowani w poczęcie stowarzyszenia i niezależnego teatru, którzy na swoją pierwszą premierę wybrali właśnie historię Twoją i Twoich przyjaciółek (choć może Ty ich właśnie zaplanowałaś [?]). Muszę Ci się przyznać, że szłam zaniepokojona na spektakl. Nie jestem miłośnikiem komedii. Raczej nie. I faktycznie, mam odmienne poczucie humoru od większości. Zazwyczaj jestem zażenowana, kiedy inni się śmieją. Wyznam Ci jednak po cichu, bo wiem, że zabierzesz to ze sobą do grobu, że lubię „Dwóch i pół” czy „Teorię wielkiego podrywu” a najbardziej boki zrywam na brytyjskich sitcomach. Kiedyś był taki. „Absolutely Fabulous”. „Absolutnie fantastyczne” – o dwóch wariatkach, które Tobie przypadłyby do gustu. I choć faktycznie na kieleckiej premierze nie chichotałam czasem w tych momentach co większość zadowolonej widowni, to niejeden raz zaśmiewałam się do łez .
Ale wróćmy do planowania, które doprowadziłaś do perfekcji. Teatr niezależny to teatr widza. Krytykami sali nie zapełnisz. Ani kasy. A od jakiegoś czasu wizje wielkich twórców i krytyków rozlazły się okrutnie z potrzebami widza. Znam mnóstwo inteligentnych, wykształconych osób, zajmujących poważne stanowiska, które mówią: „Ja łamać sobie głowę i wysilać intelektualnie, tudzież stresować muszę się w pracy; od teatru oczekuję relaksu, niezobowiązującej gierki słownej, historii, nad którą nie trzeba się nadmiernie skupiać, żeby wczytać się w intencje autorów i nie chcę, żeby ktoś się nade mną pastwił psychicznie.” Szukają ROZRYWKI. I taka przyciągnie ich do teatru. A napływ widza zapewni niezależnemu teatrowi istnienie. I tu punkt pierwszy dla Teatru Tetatet – opowieść o Twoich przyjaciółkach i ich reakcji na Twoje odejście w zaświaty to historia z gatunku: „znacie? – to posłuchajcie”. Wiemy od początku, że nagła śmierć spowoduje w przyjaciółkach przewartościowanie postaw i priorytetów, spodziewamy się jakie zwroty akcji mogą nastąpić (no, przynajmniej mnie niewiele zaskoczyło). Jednak właśnie dlatego chcemy to zobaczyć jeszcze raz. Szkoda, że nie widziałaś uśmiechniętych twarzy na widowni.
Mówiąc o uśmiechach, trudno jest napisać zabawny tekst. Żeby oprócz humoru typu slapstick zadowolić też widza, który niekoniecznie śledzi z zapartym tchem zawiłości intrygi, którą zafundowałaś przyjaciółkom, ale doceni ciętą ripostę, nieporozumienie wynikające z niezrozumienia lub odmiennej interpretacji słów. Będzie się bawił drwieniem z postaw, reprezentowanych przez bohaterów. I tu, moja droga Mary, zdejmij z głowy kapelusz przed tłumaczką (Bogusława Plisz-Góral), która umiejętnie przemieszała realia anglosaskie z rodzimymi. Tłumaczenie dramatu przecież stawia przed twórcą przekładu wyzwania nieznane tłumaczowi literatury drukowanej. Tekst musi czasem zrezygnować z dosłowności na korzyść trzymania napięć i tempa sceny, humor dialogów musi się ujawniać w chwili wypowiedzenia na scenie a nie po wnikliwej analizie tropów. I w tym tekście słychać było, że autorka adaptacji na język polski ma doświadczenie i warsztat w tej dziedzinie sztuki. Polubiłabyś tę kobietę, Mary.
Być może zastanawiałaś się przed premierą, jeśli doszły do Ciebie o niej słuchy, czy sala Kongresowa udźwignie zadania stawiane przed sceną teatralną. I tu znowu punkt za dalekowzroczne planowanie. Spektakl nie stawia jakichś wygórowanych wymagań odnośnie miejsca, gdzie jest wystawiany. Nie ma w nim fajerwerków, skomplikowanych multimediów, zmieniających się scenografii. Historię Twoich przyjaciółek charakteryzuje klasyczna jedność miejsca i czasu. Scenografia (Bożena Kostrzewska), choć w detalach prezentuje mieszczański salon, jest łatwa do przeniesienia i rozstawienia w każdym miejscu. Taki spektakl – a pamiętasz, że to niezależna inicjatywa – może być wystawiony w dowolnym miejscu. Nie musi czekać na widza – może do niego pojechać. Czy taki pomysł nie jest świetny. Mary?
Na koniec opowiem Ci o odtwórcach ról. Nie znałam Twoich koleżanek, ale aktorki, które je odtwarzały (Teresa Bielińska, Ewa Pająk, Beata Pszeniczna), wykreowały niezwykłe ciepło wokół swoich bardzo ludzkich postaci. One i aktorzy grający pozostałych bohaterów (Magdalena Daniel / Wiktoria Kulaszewska, Andrzej Plata / Adrian Wajda) budzili sympatię, jaką czujemy do osób poznanych dawno temu. Zasługa to ich talentu i warsztatu, ale chciałam jeszcze przed Tobą pochwalić ruch sceniczny i choreografię (Małgorzata Ziółkowska). Szczególnie żywiołowa scena tańca nawet umarłego postawiłaby na nogi (nie bierz tego do siebie, Mary).
Musze kończyć, moja droga. Spoczywaj sobie w pokoju. W Kielcach wszystko jest pod kontrolą.
Twoja
Agnieszka
PS: Na premierze byłam w czerwonej sukience i ulubionych wielkich kolczykach 😉
Recenzja autorstwa Agnieszki Majcher | https://jagszept.blogspot.com
reżyser
Reżyserem spektaklu jest Mirosław Bieliński - Aktor i reżyser na co dzień związany z kieleckim Teatrem im. S. Żeromskiego.
Mirosław Bieliński wyreżyserował sztukę "UMRZEĆ ZE ŚMIECHU" także w Teatrze BO TAK w Rzeszowie.
scenografia
Scenografię do spektaklu zaprojektowała Bożena Kostrzewska. Jest absolwentką Akademii Sztuk Pięk- nych w Warszawie. Uprawia malarstwo i rzeźbę. Jej szczególną pasją jest sce- nografia teatralna. Mieszka i pracuje w Radomiu.
obsada
CONNIE: Teresa BIELIŃSKA
MILLIE: Ewa PAJĄK
LENA: Małgorzata ORACZ
RACHEL: Magdalena DANIEL / Natalia ZDUŃ
BOBBY: Michał CHOŁKA / Adrian WAJDA / Paweł JANYST